Nie tylko mnie chwytają od czasu do czasu wątpliwości, jak się pisze dialog w opowiadaniu.
Aby nie powielać treści, podam tu po prostu linki do najciekawszych stron na ten temat.
- http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html
- http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi
- http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
- http://warsztatpisarza.wordpress.com/porady/ogolne-zasady-konstruowania-dialogu/
- http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2010/11/14/pars-vii-o-dialogach-slow-kilka/
Mam nadzieję, że pomogą przebrnąć przez te dylematy, bo okazuje się, że chwytanie za „Quo vadis” w nadziei, że jeśli nie starożytni Rzymianie to może chociaż Sienkiewicz wiedział jak to się robi, bywa zgubne. Sienkiewicz Sienkiewiczem, a Bolesław Prus zrobił po swojemu. I co teraz? Komu wierzyć?
Z drugiej strony, jeżeli wydawca, chcąc wydać ponownie „Quo vadis”, natknie się u takiego Sienkiewicza na byka, któremu nawet Marek Winicjusz nie dałby rady, to czy korektor może zawołać po swojemu quo vadis, Henryku? i poprawić błąd pokutujący poprzez kolejne wydania, czy jednak tekst taki jak ten, uświęcony jest tradycją i żadna korektorska zmiana nie może mieć miejsca?
Cóż miałby zrobić taki korektor? Zejść w katakumby archikatedry św. Jana w Warszawie, zapukać pokornie w kamienny sarkofag, i drżącym głosem przeczytać ów fatalny fragment z uniżonym zapytaniem:
– Wieszczu, wybacz, że ci przerywam wieczny sen, ale wydaje mi się, że tu brak przecinka. Przejrzałem wszystkie wydania i wszędzie tego przecinka brak, a rękopisu nie chciano mi okazać. Poprawić mam czy nie? Pomóż, daj mi jakiś znak, ludzkość na mnie patrzy, wydawca na mnie dybie, termin oddania tekstu się zbliża, a ja nie wiem… Nic nie wiem… Przecież na ten przecinek czy jego brak, patrzeć będą przyszli pisarze, co w Twe ślady iść by chcieli. Czy ja, nieszczęsny korektor, mam ich zostawić na tym rozdrożu, mam ich porzucić w wiecznej udręce niepewności o przecinek Wieszcza?
Tu szloch wyrwie się z piersi korektora, a łzy zroszą pomnikowe dzieło, które jednak z papieru uczynione, zwilgotnieje zaraz i zmarszczy się jak czoło Wieszcza w czasach, gdy owo dzieło pisał, a ręka mu drgnęła nad kolejnym zdaniem z trudem powstrzymując kroplę inkaustu. Wieszcz cofnął był jednak rękę i myśli swe, powrócił do zdania poprzedniego, a lewą ręką podrapawszy się po łydce, westchnął ciężko:
– Do kaduka, nie mam pojęcia, czy aby tu przecinka nie postawić. Powinien chyba być, jednak z drugiej strony jakoś mi nie dźwięczy. Co tam, niech się korektor martwi!
Po czym, zamoczywszy ponownie pióro w kałamarzu, ruszył z akcją powieści i zdaniem następnym, wesół, że tę zgryzotę zrzucił z siebie na barki wszystkich pokoleń korektorów aż po krańce czasu.
„Owo”, panie Nikodemie. „Owo dzieło”. „Owe” to liczba mnoga :-).
Przesyłam pozdrowienia!
dzięki, poprawiam ów błąd 🙂 szybko pisane, a więc i byle jak
Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że byk mógł nie być bykiem w czasie pisania. A zmiany rozmaitych drobiazgów w pisowni czy interpunkcji się robi, choćby właśnie po to, żeby dostosować tekst do nowych zasad, i nikt nad tym łez nie wylewa.
Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że tekst jest nieco niepoważny i nie aspiruje do uzupełniania biografii Sienkiewicza 😀
Poza tym ostrożnie, jest granica, gdzie okazuje się, ze unowocześniony tekst traci. Zawsze poprawiłbyś archaiczną pisownię czy składnię?
Do historyjki fabularnej się w ogóle nie odnosiłem, te łzy mogły zmylić, ale to tylko figura retoryczna.
O składni nic nie pisałem, a co do pisowni — nie wiem, czy bym zmieniał, to zależy też od przeznaczenia tej nowej redakcji. Piszę raczej o tym, co się robi, nie o tym, co ja bym zrobił, a zresztą trudno mówić, jak by te zmiany wyglądały i co byśmy stracili, bo znamy te teksty zazwyczaj z uwspółcześnionych już wersji.
Ale wróćmy może do sedna, na początku była mowa o bykach, błędach pokutujących przez kolejne wydania. Cóż to konkretnie miałyby być za błędy?
błędy i wypaczenia epoki